Prolog: „Decyzja,
która zmienia całe życie”
„Czasem podejmujemy decyzje, które dla innych
są niezrozumiałe.
Dzielimy włos na czworo,aż w końcu,coś w nas pęka....”
Dzielimy włos na czworo,aż w końcu,coś w nas pęka....”
Cytaty info Eveline2
Kroniki
autorskie 001;
Tak, to kolejna
próba. Teraz kiedy odcinki TVD dobiegają końca a ja nie mogę się zdecydować o
czym chcę pisać drugie opowiadanie postanowiłam znowu spróbować. Jakoś nie
umiem tak po prostu zapomnieć Jess
Rogers. Tak, tak. Jess Rogers. Moja bohaterka nie przez przypadek nosi to zacne
nazwisko, ale ma to wgląd na moją niezdrową obsesją zupełnie innymi postaciami.
Tymczasem zapraszam serdecznie na nową odsłonę „W niewoli uczuć”. Pomyślę nad
ewentualną zmianą nazwy opowiadania gdyż nie chcę by historia Jess Rogers była
zwykłym romansem. Wręcz przeciwnie. To ma być coś więcej. Jednak nie trując
dłużej zapraszam na efekt mojej pracy!
*~*~*
(Nowy Orlean – obecnie)
Jessica
Rogers z uśmiechem na ustach stała przed lustrem prezentując swój wygląd w
białej sukni ślubnej.
Naprawdę to robiła. Spełniała
jedno ze swoich największych marzeń. Wychodziła za mąż. Za cudownego i
wartościowego człowieka jakim był ukochany mężczyzna Marcel Gerrard. Długo się
wahała. Mieli również sporo pod górkę, ale w końcu się zgodziła. Nie miała wątpliwości.
Kochała Marcela. Kiedy zrozumiała swoją porażkę w Mystic Falls dotarło do niej,
że musi na nowo ułożyć sobie życie. Zapomnieć o beznadziejnym uczuciu do Damona
Salvatore i żyć na nowo. Pomagali jej w tym bliscy. Rodzina, którą zyskała. Zdążyła
się nawet pogodzić z Klausem co wcześniej uważała za niemożliwe. W końcu od
doprowadził do tego kim jest. Z niewiadomych sobie przyczyn zniszczył życie
młodej dziewczyny jaką kiedyś była. Miała wówczas siedemnaście lat. Jak na swój
wiek była aż nazbyt dojrzała. Kochała i była kochana. Wszystko się skończyło, a
teraz znów dostała kolejną szansę. Nie zamierzała jej zmarnować. Bez względu na
tajemnicze sny jakie ją nękały i dziwne spotkanie z Eleną Gilbert. Może nie
dosłowne twarzą w twarz. Dwa dni temu Elena weszła do jej głowy błagając o
pomoc dla Damona. Trochę to dziwne i niezrozumiałe dla niej, ale nie myślała o
tym. Zdecydowanym ruchem zostawiła przeszłość za sobą. Chociaż raz zamierzała
być konsekwentna i nie zmieniać swoich postanowień. Pomagały jej dwie cudowne
kobiety. Hayley z którą zdążyła się zaprzyjaźnić a malutka Hope była córką
chrzestną i również Rebecach. Jak na razie do samej Freyi odnosiła się z lekkim
dystansem. Nie ona jedna.
- Pięknie wyglądasz – powiedziała z zachwytem
Rebecca poprawiając trend sukni. Jess skinęła głową z lekkim uśmiechem. – Nie
sądziłam, że Klaus ją zachował. To niezwykły gest z jego strony.
Sama Jessica również była
zaskoczona. Przeszedł do niej wieczorem z małą paczką. W rękach trzymał suknie.
Powiedział, że należała do jego matki i chciałby aby ona ją nosiła tego dnia.
Suknia była niezwykle piękna. Pochodziła z przełomu piętnastego wieku. Podobno
matka otrzymała ją od jakiegoś arabskiego szejka. Klaus nie znał zbyt dobrze
tej historii, ale przetrzymywał jako cenną relikwię. To był początek ich
niezwykłego pojednania. Po za tym sam Marcel poprosił go o świadkowanie na ślubie. Jess nie miała siły protestować a
nawet nie chciała. Rozumiała jakie to dla niego ważne.
- Dlaczego mam złe przeczucie? – zapytała
cicho. – Jakby coś chciało zniszczyć moje szczęście za wszelką cenę? Nie umiem
tego określić.
Rebecca popatrzyła z niepokojem
na dziewczynę. Znała ją zbyt dobrze i wiedziała, że nie powinni olewać tych
przeczuć.
- Co się dzieje? – zapytała ostrożnie. Jess
pokręciła głową. Nie miała pojęcia. Właściwie nawet nie umiała tego do końca
wytłumaczyć. To było bardzo dziwne. W tym momencie zadzwonił telefon. Jess nie
miała numeru odbiorcy, ale wiedziała od kogo. Nie powinna odebrać jednak to
zrobiła. Wiedziała też, że podjęła decyzje. Jedyną z najgorszych jakie mogła
podjąć. Znów cofnęła się wstecz.
*~*~*
-Czułem, że tak będzie.
Pół godziny później Marcel znał
już odpowiedź. Właściwie chyba znał ją od zawsze. Rywalizował z cieniem
mężczyzny który będzie jego rywalem. W pewnym sensie trochę odetchnął z ulgą.
Kochał Jess, ale czy na pewno? Nie tak dawno temu coś dziwnego połączyło go z
Rebeccah. By zapomnieć o niej zaangażował się
w związek z Jess. Potem nie było odwrotu. Na całe szczęście wszystko
samo jakoś się rozwiązało. Nie mógł czuć się źle w związku z całą
sytuacją. Jednak było mu mimo wszystko
źle. Naprawdę coś czuł do Jess i wierzył, że im się uda. Przynajmniej mieliby
szansę być szczęśliwi. W tym momencie szli już w stronę przeszłości.
- Nie gniewasz się? – zapytała cicho mrużąc
oczy od słońca. Odruchowo dotknęła pierścionka na łańcuszku. Nosiła go już tak
długo. Kiedy została wampirem Klaus kazał jej wybrać symbol dzięki któremu
będzie mogła podróżować po słońcu. Ponieważ nie chciała zrywać z przeszłością
wybrała pierścionek zaręczynowy. Miał jej przypominać o tym kim była i co
straciła. – Być może gdyby sytuacja byłaby inna kto wie jakby się nam ułożyło.
Mieliśmy szansę.
- Nie – pokręcił głową. – Nigdy nie mieliśmy.
Tak długo jak żył Damon Salvatore zawsze chciałabyś wrócić do Mystic Falls.
Możesz sobie wmawiać co chcesz, ale to twoja obsesja. Gdy w grę wchodzi Damon
Salvatore twój zdrowy rozsądek nie istnieje.
- Marcel ma rację. – Miękki głos Elijach
przerwał im rozmowę. Spojrzała w stronę jednego z niewielu mężczyzn w rodzinie
Michelsonów na którego mogła naprawdę liczyć. Elijach zawsze popierał decyzje
jakie podejmowała. Jednak tym razem wyraźnie się z nią nie zgadzał. – Powinnaś
zostać z nami. Może i uratowaliśmy Hope, ale nie wiadomo jak długo będzie
bezpieczna. Jesteś nam potrzebna.
- Nie jestem – pokręciła głową. – Myślę, że
najgorszą walkę macie już za sobą. Teraz moja kolej. Muszę pomóc komuś innemu
przejść przez piekło. Nie liczę w tym momencie na nic. Po prostu chcę tam być z
nimi. Czuje iż powinnam. Tam jest teraz moje miejsce.
- Jeżeli jesteś tego pewna…. – Marcel nie do
końca przekonany dawał jej wolną rękę. Była mu za to wdzięczna. Zaczynała nowy
rozdział by zakończyć stary. Owszem zdawała sobie sprawę jak wielki błąd
popełniała. Na pożegnanie Klaus raczył to wygarnąć. Wyraźnie nie wykazywał w
całej sytuacji zrozumienia. Chyba jedynie tylko Rebeccach była z nią w całej tej
chorej sytuacji. Na nią zawsze mogła liczyć, chociaż często miewały odmienne
zdanie.
- To twój początek – wyszeptała jasnowłosa
wampirzyca na pożegnanie. – Należy ci się jak nikomu innemu.
Jess doskonale rozumiała jej
słowa. Wyjeżdżała pełna nadziei i obaw. Nie miała pojęcia w jaki sposób
rozegrają się losy. Jedno wiedziała na pewno. Wracała do domu. Do Mystic Falls.
*~*~*
Na zakończenie:
I jak wam się podoba początek?
Ogółem jestem zadowolona z prologu i to nawet bardzo. Nie sądziłam, że mimo wszystko wyjdzie tak inaczej. Nie jest może zbyt efektowny i żadna akcja się nie dzieje. Tu chodzi bardziej o Jess. Akcja dopiero się rozkręci i zapewniam was nie będziecie się nudzić. Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział już wkrótce.
Ogółem jestem zadowolona z prologu i to nawet bardzo. Nie sądziłam, że mimo wszystko wyjdzie tak inaczej. Nie jest może zbyt efektowny i żadna akcja się nie dzieje. Tu chodzi bardziej o Jess. Akcja dopiero się rozkręci i zapewniam was nie będziecie się nudzić. Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział już wkrótce.
Pozdrawiam serdecznie.
Mimo kilku literówek, zapowiada się ciekawie... Czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńMoje, wrócę 😍
OdpowiedzUsuń